Z żalem tętniącego spalinami serca trzeba się zgodzić, że samochody coraz rzadziej produkowane są po to, by dawać swoim kierowcom przyjemność. W minimalizacji rozrywki z jazdy efektywne są głównie normy Unii Europejskiej, ograniczające spalanie i emisję spalin. Straty, jakie są tego rezultatem, zaobserwować można chociażby analizując dane techniczne nowych samochodów – dbałość o naturę w żadnym razie nie idzie w parze z poprawą osiągów. Nawet samochody z silnikiem diesla, które niedawno dopiero uporały się ze swoimi największymi wadami, z powrotem tracą. Oznaczenie TDI staje się przez to coraz mniej pożądane. W największym stopniu odczuwają ból jednakże właściciele wersji sportowych – Seat Leon Cupra R310 i Seat Leon Formula Racing. To właśnie w ich przypadku stawki są najwyższe. W ostatnich miesiącach Hiszpanie zaprezentowali też “zielony” samochód, napędzany jedynie prądem. Czy jednak przyjazny środowisku Leon ma możliwość przyjąć się na rynku? Nie zanim obsługa tego typu samochodów zostanie bardzo ewidentnie ułątwiona. Może więc wystarczy Seat Leon III, by – żyjąc w zgodzie z przyrodą – nie skazywać się na hiobowe udręki, związane z absurdalnie krótkim zasięgiem?