Jestem matką ośmioletniego chłopca. Wspólnie z małżonkiem i synem cały czas żyliśmy w malutkiej miejscowości dwadzieścia kilometrów od Poznania, a do miasta podróżowaliśmy jedynie raz na jakiś czas żeby poczynić poważniejsze sprawunki. Rok temu zmarł mój starszy brat, który pozostawił chrześniakowi, czyli mojemu synkowi, lokum w centrum Poznania. Był to dla nas ogromny wstrząs i jeszcze większa wariacja. Całe nasze życie miało ustąpić bezwzględnej reorganizacji. Zaistniałą sytuację najmocniej doświadczał na pewno Piotruś. Tutaj chodził do przedszkola, miał swoich przyjaciół i ukochanych dziadków. Tydzień po tym, jak ogłoszono wolę brata rozpoczęliśmy z małżonkiem przygotowania do zmiany miejsca zamieszkania. Było wiele formalności i nerwów, ale udało się. W niedługim czasie sprzedaliśmy nasz stary dom żeby mieć w posiadaniu pieniądze na całkowity remont i kupno nowych sprzętów do mieszkania. Odtąd zostało nam już tylko przeprowadzić się do Poznania i tam rozpocząć nowe życie. Z początku wszystko było w jak najlepszym porządku. Małżonek pracował w swoim zawodzie, czyli jako mechanik samochodowy, ja podjęłam pracę na pół etatu w okolicznym przedszkolu, a nasz syn chodził do trzeciej klasy szkoły podstawowej. Naszą rodzinną tradycją od dawna było to, że co wieczór wszyscy siadaliśmy do wspólnej kolacji i rozprawialiśmy o minionym dniu. Jakieś trzy miesiące przedtem zaczęłam zauważać, że coś złego dzieje się z moim dzieckiem. Małżonek z początku nie zwracał na nic baczności, ale z czasem począł przypisywać mi rację. Piotrek wciąż był bardzo szczęśliwy i roześmiany. Chętnie rozprawiał o szkole i wszelkich swoich tryumfach oraz porażkach. Aktualnie był skromny i nieprzystępny. Prawie w ogóle nie odpowiadał na nasze zapytania. Kolację pałaszował nader szybko i od razu potem umykał do swojego pokoju. Nawet nie chciał razem z nami oglądać swoich ulubionych seriali komediowych. Pewnego dnia weszłam z przyzwyczajenia do pokoju Piotrusia, w czasie jak on przebierał się po treningu tenisa. Ku mojemu zdumieniu ujrzałam na jego prawym ramieniu i pod lewą łopatką dosyć sporych rozmiarów siniaki. W mgnieniu oka powiedział, że to po treningu, ale mu nie zaufałam. Zasmuciłam się i po rozmowie z małżonkiem rozpoczęłam orientować się, gdzie jest porządny psychiatra Poznań. Błyskawicznie zadzwoniłam do mojej wiernej koleżanki z pracy, która powiedziała mi, że dobrą specjalistką jest lek. med. Joanna Miłoszewska- Maj. Z miejsca zaczęłam poszukiwać adresu. Pani doktor przyjmuje w gabinecie na ul. Winklera 27A, naturalnie w Poznaniu. Od razu zapisałam siebie i Piotrusia na najbliższy piątek. Okazało się, że w obszarze umiejętności pani Joanny jest niemało zagadnień, jak na przykład: leczenie depresji, zaburzeń snu, Leczenie lęku, leczenie nerwic czy zaburzeń osobowości i wiele, wiele innych. Już po drugiej konsultacji okazało się, że moje biedne dziecko walczy z wybuchami lęków, oraz nawracającą nerwicą. Pochodzenie wszystkich kłopotów odnajdywało się w przeprowadzce i zmianie szkoły. Niektóre dzieciaki odpychały syna mówiąc, że jest ze wsi i tym podobne. leczenie lęku również, jak leczenie nerwic nie jest łatwe, ale my mamy zdumiewającą pomoc. Pani doktor Joanna Miłoszewska- Maj dokłada wszystkich starań aby Piotrek czuł się lubiany i akceptowany. My z mężem także dzielnie go wspomagamy. Wiem, że wszystko będzie dobrze, bo trafił nam się znakomity psychiatra Poznań.