Wszelkiego typu spółki budowlane z niepokojem obserwują jak mroźna zima paraliżuje rynek budowlany w naszym państwie. Współcześnie nie prowadzi się omal żadnych zleceń budowlanych na dużych budowach, a manewry z nagrzewnicami w pomieszczeniach też nie przynoszą pożądanego rezultatu. Na prywatnym rynku już jest lepiej, ale tylko tam gdzie lokatorzy ogrzewają indywidualne lokale mieszkalne. Spora większość potencjalnych inwestorów chce jednakże poczekać aż mrozy ustąpią i nie zlecają w tej chwili omal nic. Te spółki, które muszą w chwili obecnej pracować, by przyciągnąć inwestorów zmuszone są obniżać ceny usług do granic opłacalności. Mnożą się narzekania firm/spółek/korporacji, że winę za tak niskie ceny ponosi szara strefa. Ze 100% pewnością ma ona jakiś wpływ na ceny, ale kluczowym problemem jest po prostu brak prac od inwestorów . Paradoksalnie brak realizacji intencji inwestycyjnych zimą przez inwestorów przekłada się na wzmożony popyt na usługi w okresie Wiosna- Jesień. Popyt przeważnie w tym okresie jest większy niż podaż firm/spółek/korporacji, a to generuje silny wzrost kosztów na usługi. Gdyby założyć, że popyt będzie się rozkładał równomiernie poprzez całe 356 dni w roku wtedy korporacji w życiu nie osiągnęłyby takich kosztów usług jakie osiągają w szczycie sezonu. Taki jest nasz klimat i podejście inwestorów: prace remontowo-budowlane prowadzi się od wiosny do lata i tyle. Boom budowlany jaki miał miejsce w latach 2005-2008 i ciepłe zimy przyzwyczaiły firmy do wysokiego popytu na ich usługi nieomalże poprzez cały rok. Aktualnie nie posiada ani boom-u, ani ciepłych zim. Natomiast budownictwo jest cały czas największym motorem ciągnącym polską gospodarkę i warto działać w tym sektorze. Popyt na usługi budowlane spadał już od listopada 2011 mimo, że zimowych warunków nie było, a to znaczy wzrost sezonowości na rynku usługi budowlane i do tego powinno się się przyzwyczaić. Im rynek będzie bardziej zależny od prywatnego tym sezonowość w budownictwie będzie większa. A tak będzie się działo być może już w tym roku: mniej inwestycji publicznych i podobnej wielkości jak w zeszłym roku inwestycji prywatnych.