Zostałem ostatnio zaproszony na wesele do mojego przyjaciela mieszkającego we wsi znajdującej się na południowym wschodzie Polski. Bardzo się ucieszyłem, nie widziałem go bowiem od kilku lat. Od kiedy postanowił się przeprowadzić na wieś, utrzymywaliśmy jedynie kontakt listowy i telefoniczny. Przyszedł jednak wreszcie czas kiedy możemy się spotkać i przechylić parę szkiełek. Tym bardziej, że po wielu latach, ten zatwardziały singiel został w końcu trafiony strzałą Amora. Tydzień później jechałem już autobusem w stronę miejsca zamieszkania mojego starego kolegi. W normalnych okolicznościach podróżowałbym samochodem, ale dużo słyszałem o tym jak wyglądają wiejskie wesela. Wiedziałem, że leje się tam często i gęsto, mógłbym więc nie dać rady prowadzić auta na drugi dzień. Przyjechawszy na miejsce skierowany zostałem do chaty w której mogłem się odświeżyć i odpocząć chwilkę przed zabawą. Dwie godziny później szalałem już na sali weselnej. Zabawa była naprawdę przednia. To chyba najlepsze wesele na jakim kiedykolwiek byłem, będę je bardzo ciepło wspominał.