Zostałem ostatnio zaproszony na wesele do mojego kolegi żyjącego we wsi znajdującej się na północnym wschodzie Polski. Bardzo się ucieszyłem, nie widziałem go bowiem od kilku lat. Od kiedy zdecydował się przeprowadzić na wieś, utrzymywaliśmy tylko kontakt mailowy i telefoniczny. Przyszedł jednak wreszcie czas kiedy możemy się spotkać i przechylić parę kielichów. Tym bardziej, że po wielu latach, ten zatwardziały singiel został w końcu trafiony strzałą Amora. Miesiąc później jechałem już autobusem w kierunku miejsca zamieszkania mojego dobrego kumpla. W normalnych okolicznościach pojechałbym samochodem, ale dużo czytałem o tym jak wyglądają wiejskie wesela. Wiedziałem, że leje się tam często i gęsto, mógłbym więc nie dać rady prowadzić auta na drugi dzień. Po przybyciu na miejsce skierowany zostałem do chaty w której mogłem się odświeżyć i odpocząć chwilkę przed zabawą. Dwie godziny później szalałem już na sali weselnej. Zabawa była naprawdę świetna. To chyba najlepsze wesele na jakim kiedykolwiek byłem, będę je bardzo miło wspominał.